środa, 12 listopada 2014

Podkład Max Factor Lasting Performance - hit czy kit?

Cześć Dziewczyny!
Dziś jestem już po badaniach, powiedzmy, że trochę uspokojona. "Rozstrzygnięcie" nastąpi w styczniu :) 

Jak już zdążyłyście zauważyć, dzisiejszy post będzie o podkładzie który jednocześnie skradł moje serce ale i wyleciał z niego z hukiem. Cóż takiego zrobił? Zapraszam do krótkiej lektury. :)

Jak to każda kobieta ucieszona z przypływu gotówki wybrałam się w podskokach na zakupy. Weszłam do drogerii z myślą, że kupie jakiś fajny podkład w przyzwoitej cenie, bo mój obecny musiałam już rozcinać i wybierać na wszystkie możliwe sposoby. Od jakiegoś czasu kusiły mnie podkłady Max Factor. Gdy tylko zobaczyłam promocję na Lasting Performance, nie zastanawiając się zbytnio wrzuciłam owy podkład do koszyka i powędrowałam dumna z siebie do kasy :D



Plastikowa tubka zawiera 35 ml produktu. Jeśli chodzi o design opakowania - szału nie ma. Jest obklejona naklejką, która się odkleja i nie wygląda zbyt estetycznie, dlatego w miarę cierpliwości staram się ją podklejać :P


Podkład się nie wylewa, można spokojnie nalać odpowiednią dla siebie ilość.

Plusy:

- Ma lekki, nieutrzymujący się na skórze zapach,
- ma fajną konsystencję ( nie spływa z ręki, dobrze się rozprowadza)
- utrzymuje się cały dzień,
- dobrze kryje,
- całkiem ładnie matuje (chociaż nie jest to jego zadaniem),
- nie tworzy smug,
- buzia po nim jest gładka
- opakowanie jest przezroczyste, dzięki czemu widać ile produktu nam zostało.

Minusy:

- I tu zaczynają się schody. Dopasowałam odcień 105 soft beige. 102 pastelle wpadał w róż, a ten był dla mnie jak druga skóra.
 Wyszłam na długi wakacyjny wtedy spacer, wróciłam do domu, spojrzałam w lustro i się przeżegnałam. Boże kochany, co ja miałam na twarzy! Maska to za mało powiedziane. Pomyślałam sobie co musieli myśleć ludzie, którzy spotkali mnie na swojej drodze :P
 Byłam przygotowana na to, że podkład odrobinę się utleni, jak każdy ale ten zaszalał i nie dość, że był ciemniejszy spokojnie o dwa tony, to gratis zrobił się pomarańczowy. Od razu odstawiłam go na półkę zapomnienia.
- Brudzi ubrania, ale każdy podkład to robi w mniejszym lub większym stopniu więc to nieuniknione :)
- Podkreśla suche skórki.

Podsumowując: 
Używałabym go do dziś bo ma świetne działanie i fajne krycie, jednak jego odcień to porażka jakich mało. Spodziewałam się ideału a tu niemiła niespodzianka.
Miałyście go? Co o nim sądzicie?

Pozdrawiam :* 


niedziela, 9 listopada 2014

Bell Bronze Modeler

Hej kochane!
Jesień nas nie rozpieszcza, ale pomimo dzisiejszego chłodu świeciło u mnie piękne słoneczko. Żal było nie wyjść na spacer. Korzystajmy ile się da i łapmy promienie pełnymi garściami :)

Dziś przygotowałam króciutką recenzję jednego z moich ulubionych bronzerów. Jest to bronzer marki Bell.


Posiada proste, plastikowe, szczelne, solidne opakowanie zamykane wieczkiem. Jego wygląd nie powala na kolana. Po dłuższym użytkowaniu ścierają się napisy, jednak każdy wedle swojego gustu oceni czy jest to minusem tego produktu. Ja wyznaję zasadę działania kosmetyku a nie jego opakowania, ale gdy kosmetyk działa super i do tego ma piękne kolorowe opakowanie to wiadomo, że jak każda kobieta będę mega ucieszona :P 
Zdjęcia robiłam kilka dni po jego zakupie a w chwili obecnej jest już na totalnym wykończeniu więc spokojnie mogę powiedzieć Wam co o nim myślę :)


Wieczko się nie obluzowało więc nie trzeba się martwić, że rozsypie się nam w torebce czy ulegnie zniszczeniu.


Produkt jest podzielony na dwie części, które ze sobą mieszamy. Posiada też delikatne drobinki, które na zdjęciu są niewidoczne. Jak wyglądają na skórze? Są praktycznie niewidoczne, trzeba się bardzo mocno przyjrzeć z bliska żeby je ujrzeć. Dodają buzi świeżości.



- Po zmieszaniu tych dwóch kolorów powstaje bardzo fajny neutralny odcień brązu, który jest idealny do codziennego konturowania twarzy, 
- na mojej tłustej cerze utrzymuje się cały dzień,
- posiada pudrowy zapach, który nie utrzymuje się na skórze,
- jest bardzo wydajny.

Pozdrawiam :)



piątek, 7 listopada 2014

Kilka słów + cera normalna

Witajcie Kochane!
Nawet nie wiecie jak stęskniłam się za blogowaniem i oczywiście za Wami :) Zaczyna się długi weekend i jest chwila wolnego, więc wracam tu z wielką przyjemnością. Mam już dosyć bieganiny po szpitalach, pilnowania leków i ciągłego stresu. przez te wszystkie zdarzenia i poznanych ludzi zdałam sobie sprawę, jakie to życie jest kruche a człowiek nic ze sobą nie zabierze i mało po sobie zostawi. A teraz koniec przynudzania!
Nie miałam kiedy Wam się pochwalić, że będę przyszłą kosmetyczką. Dostałam się do planowanej szkoły. Jest mnóstwo nauki, ale robię to co lubię (a szczególnie pracownię :P) i jestem bardzo zadowolona. 
Pomyślałam, że oprócz recenzji i innych tradycyjnych u mnie postów, będę się z Wami dzieliła również ciekawostkami, które na pewno przydadzą się każdej kobiecie. Jesteście za? 

Dziś króciutka lektura na temat cery normalnej :)


Charakterystyka tej cery:

- beżowo-różowy odcień,
- umiarkowana matowość,
- gładkość,
- jędrność,
- brak zaskórników,
- prawidłowe natłuszczenie i nawilżenie.

Pytania rozpoznawcze:

- Czy po umyciu wodą czujesz ściągnięcie i pieczenie?
- Czy pory są niewidoczne?
- Nie ma tendencji do pojawiania się wyprysków?
- Czy skóra jest gładka, o jednolitym kolorze i się nie błyszczy?

Pielęgnacja:

- stosowanie preparatów nawilżających, dotleniających, odświeżających i relaksacyjnych,
- stosowanie kremów nawilżających na dzień,
- kremów ochronnych na zimę,
- stosować kremy z filtrem,
- można stosować maski nawilżające raz w tygodniu,
- używać kosmetyków bez alkoholu,
- do demakijażu używać płynu micelarnego,
- dieta bogata w różne składniki,
- pić wodę mineralną niegazowaną,
- 7-8 godzin snu,
- aktywność fizyczna.

Całuję :)